"Australijski dramat" to jedna z niewielu pozycji w słynnej serii "Naokoło świata" niebędąca relacją bezpośredniego uczestnika zdarzeń, a reportażem historycznym. Rekonstrukcją, sięgającą równe sto lat wstecz, tj. do roku 1860. Oryginalnie zatytułowana po prostu "Strumień Coopera", od kluczowego dla wydarzeń miejsca, opowiada o wyprawie zakończonej niewątpliwą tragedią, choć paradoksalnie już nie tak niewątpliwą porażką. Wyprawa ta, pierwsza w poprzek australijskiego interioru w kierunku z południa (Melbourne) na północ (Zatoka Karpentaria), znana jest jako ekspedycja Burke'a i Willsa - i jest jednym z najbardziej pamiętanych i kultywowanych wydarzeń z australijskiej przeszłości (w 2010 roku obchodzono jej 150. rocznicę).
|
Trasa wyprawy (źródło: Project Gutenberg Australia) |
Anglo-australijski pisarz i dziennikarz Alan Moorehead to autor doświadczony w takim waśnie reportażu historycznym. W Polsce znane są jego dwie najsłynniejsze książki o historii odkryć w rejonie Nilu (wydane razem pt. "Nad Nilem Błękitnym i Białym") oraz o Karolu Darwinie - wszystkie znakomicie oceniane. Biorąc za temat historię Roberta O'Hary Burke'a (dowódca wyprawy i Williama Johna Willsa (jego zastępca) z wyczuciem waży racje tej niejednoznacznej i niełatwej w ocenie opowieści, w której zapał i odwaga sąsiadują z egoizmem i brakiem wyobraźni, upór i wytrwałość spotyka się z małością i trudnymi do wyobrażenia zaniechaniami, poczucie odpowiedzialności może w tym samym momencie (!) dyktować decyzje całkowicie sprzeczne, a w kulminacyjnej godzinie na scenę wkracza iście szekspirowskie fatum (naprawdę, pod pewnymi względami skojarzenia z finałem "Romea i Julii" jak najbardziej na miejscu), obracając sytuację "tylko" bardzo groźną w autentyczną tragedię. O ile jest to materiał na prawdziwie filmową, epicką opowieść, o tyle Moorehead po reportersku trzyma się faktów, sprawnie układając relacje z dzienników podróży (zwłaszcza raptem 27-letniego ale mającego otwarty umysł Willsa), luźnych notatek, korespondencji oraz zeznań ze śledztwa, kiedy było już po wszystkim.
|
Burke i Wills (źródło: National Library od Australia) |
Przy tym z wyczuciem już w pełni literackim oddaje niuanse charakterów głównych osób dramatu, co jest o tyle istotne, że - poza jednym osobnikiem - nie sposób ocenić ich jednoznacznie dobrze, lub jednoznacznie źle. Moorehead świadomie poświęca dużo miejsca niuansom temperamentów (ale też horyzontów myślowych, doświadczeń osobistych, (nie)pewności siebie, uprzedzeń rasowych...) i wzajemnym relacjom w ekipie, bo to psychologia w dużej mierze przesądziła o takim a nie innym biegu wydarzeń. Warto też odnotować, że wielce sugestywnie oddane są piękno i groza niepowtarzalnego pejzażu australijskiego interioru, bezkresnych półpustyń, w których człowiek jest tylko drobnym, z reguły rychło przemijającym zakłóceniem nieskończonej, rozpalonej pustki. Chciałbym zobaczyć to na ekranie.
I jeśli czegoś mi zabrakło, to map i ilustracji, do których seria "Naookoło świata" przyzwyczaiła (przy czym raczej nie jest to winą autora). Na szczęście mamy Internet, i nawet obrazy przywoływane przez Mooreheada można w nim odnaleźć (jak również np. skany notesu Willsa).
|
John Longstaff, "Przybycie Burke'a, Willsa i Kinga do obozu nad Cooper's Creek w niedzielę rano, 21 kwietnia 1861 r.", olej na płótnie, 1907. |
Ode mnie: 5,0 / 6
.