Mieszkałem osiemnaście lat na Manhattanie.
Właściciel kamienicy nie od razu był
taki, ale zachował się jak cham, fatalnie.
Pieniądze, choć zielone, płyną jak krew z żył.
Przeprowadzka za rzekę, do stanu New Jersey?
Siarczana łuna wabi: jedna z jego przewag.
Cóż, lata policzone to pewnie zło mniejsze.
Pieniądze, choć zielone, nie rosną na drzewach.
Meble zabiorę, nawet stary wrak szezlonga.
Ale co z oknem, co z widokiem na dziedziniec?
Przyzwyczaił się do mnie jak wierna małżonka.
Choć pieniądze zielone, można przez nie zsinieć.
Ciało zwykle wie, dokąd zmierza. Sprawa inna –
dusza i modlitewne jej inicjatywy,
choćby był nad nią, w górze, tylko brzuch boeinga.
Pieniądze są zielone, a ja jestem siwy.
(1992, tłum. Stanisław Barańczak)
Eighteen years I've spent in Manhattan.
The landlord was good, but he turned bad.
A scumbag, actually. Man, I hate him.
Money is green, but it flows like blood.
I guess I've got to move across the river.
New Jersey beckons with its sulfur glow.
Say, numbered years are a lesser evil.
Money is green, but it doesn't grow.
I'll take away my furniture, my old sofa.
But what should I do with my windows' view?
I feel like I've been married to it, or something.
Money is green, but it makes you blue.
A body on the whole knows where it's going.
I guess it's one's soul that makes one pray,
even though above it's just a Boeing.
Money is green, and I am gray.
Właściciel kamienicy nie od razu był
taki, ale zachował się jak cham, fatalnie.
Pieniądze, choć zielone, płyną jak krew z żył.
Przeprowadzka za rzekę, do stanu New Jersey?
Siarczana łuna wabi: jedna z jego przewag.
Cóż, lata policzone to pewnie zło mniejsze.
Pieniądze, choć zielone, nie rosną na drzewach.
Meble zabiorę, nawet stary wrak szezlonga.
Ale co z oknem, co z widokiem na dziedziniec?
Przyzwyczaił się do mnie jak wierna małżonka.
Choć pieniądze zielone, można przez nie zsinieć.
Ciało zwykle wie, dokąd zmierza. Sprawa inna –
dusza i modlitewne jej inicjatywy,
choćby był nad nią, w górze, tylko brzuch boeinga.
Pieniądze są zielone, a ja jestem siwy.
(1992, tłum. Stanisław Barańczak)
Dom przy Morton Street 44 w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village, w którym Brodski mieszkał w l. 1975-1993. Źródło |
Eighteen years I've spent in Manhattan.
The landlord was good, but he turned bad.
A scumbag, actually. Man, I hate him.
Money is green, but it flows like blood.
I guess I've got to move across the river.
New Jersey beckons with its sulfur glow.
Say, numbered years are a lesser evil.
Money is green, but it doesn't grow.
I'll take away my furniture, my old sofa.
But what should I do with my windows' view?
I feel like I've been married to it, or something.
Money is green, but it makes you blue.
A body on the whole knows where it's going.
I guess it's one's soul that makes one pray,
even though above it's just a Boeing.
Money is green, and I am gray.
Dzięki za kolejny wiersz Brodskiego. Miło, że umieściłeś także angielską wersję do porównania.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z pięknego stanu New Jersey :)
matali
Och, jak miło gościć kogoś zza oceanu,z moich wymarzonych Stanów (wiele bym dał, żeby móc tam wyjechać) :) Brodskiego wielbię od lat, a ostatnio mam na niego wzmożoną "fazę"; stąd te wiersze na blogu. Mam nadzieję, że w ten sposób trafią też do innych. Cieszę się, że są czytane.
UsuńWersję angielską znalazłem przypadkiem, ogólnie niestety nie posiadam anglojęzycznych wersji wierszy JB. Ten znalazłem przypadkiem i uznałem, że przyda się - jak piszesz - dla porównania. Do tego angielskiego tekstu pasuje mi stylistyka późnego Marka Knopflera, na płycie "Privateering" jest sporo właśnie takich niespiesznych bluesów.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie :)