Nieś się, stateczku, przez fale zgubne.
Łopoczą żagle jak zmięte ruble.
Z ładowni słychać skowyt republik.
Skrzypienie burty.
Trzeszczy w szwach to, co opina żebra.
W morzu drapieżnych ryb pewnie nie brak.
Nawet pasażer o silnych nerwach
Rzyga jak struty.
Nieś się, stateczku, w burz kłębowisku.
Sztorm, choć wścieklejszy jest od pocisku,
Bezradniej słucha władnego świstu -
Tak bardzo, że aż
Nie wie, gdzie pędzić: w tę? W tamtą? W jeszcze
Inną? Bo cztery strony ma przestrzeń,
Jak cztery ściany - każde z pomieszczeń,
Choćby w nim mieszkał Boreasz.
Nieś się i nie bój, że skalny występ
Przebije burtę. Odkryjesz wyspę,
Jedną z tych wysp, gdzie sto lat po wszystkim
Krzyże spostrzegasz,
Gdzie obwiązany tasiemka pakiet
Listów sprzedaje ci dziecko : takie
Błękitne oczy jawnym są znakiem -
Ojcem był żeglarz.
Nie wierz, stateczku, przewodnim gwiazdom:
Tyle ich tam, że niebo jest zjazdem
Sztabu głównego. Gdy straszą nas tą
Próżnią nad głową,
Wierz tylko temu, co się nie zmieni:
Wierz demokracji wolnych przestrzeni,
Która, choć w burzach sporów się pieni,
Ma dno pod sobą.
Jedni w dal płyną na złość losowi,
Inni - dosolić Euklidesowi.
Inni znów - po to, by mieć to z głowy.
Wszystko to nieźle,
Lecz ty, stateczku, o każdej porze
Dostrzeż horyzont choćby w horrorze;
Nieś się w dal, aż się sam staniesz morzem,
Nieśże się, nieśże.
(1993, przeł. Stanisław Barańczak)
Łopoczą żagle jak zmięte ruble.
Z ładowni słychać skowyt republik.
Skrzypienie burty.
Trzeszczy w szwach to, co opina żebra.
W morzu drapieżnych ryb pewnie nie brak.
Nawet pasażer o silnych nerwach
Rzyga jak struty.
Nieś się, stateczku, w burz kłębowisku.
Sztorm, choć wścieklejszy jest od pocisku,
Bezradniej słucha władnego świstu -
Tak bardzo, że aż
Nie wie, gdzie pędzić: w tę? W tamtą? W jeszcze
Inną? Bo cztery strony ma przestrzeń,
Jak cztery ściany - każde z pomieszczeń,
Choćby w nim mieszkał Boreasz.
Nieś się i nie bój, że skalny występ
Przebije burtę. Odkryjesz wyspę,
Jedną z tych wysp, gdzie sto lat po wszystkim
Krzyże spostrzegasz,
Gdzie obwiązany tasiemka pakiet
Listów sprzedaje ci dziecko : takie
Błękitne oczy jawnym są znakiem -
Ojcem był żeglarz.
Nie wierz, stateczku, przewodnim gwiazdom:
Tyle ich tam, że niebo jest zjazdem
Sztabu głównego. Gdy straszą nas tą
Próżnią nad głową,
Wierz tylko temu, co się nie zmieni:
Wierz demokracji wolnych przestrzeni,
Która, choć w burzach sporów się pieni,
Ma dno pod sobą.
Jedni w dal płyną na złość losowi,
Inni - dosolić Euklidesowi.
Inni znów - po to, by mieć to z głowy.
Wszystko to nieźle,
Lecz ty, stateczku, o każdej porze
Dostrzeż horyzont choćby w horrorze;
Nieś się w dal, aż się sam staniesz morzem,
Nieśże się, nieśże.
(1993, przeł. Stanisław Barańczak)
Źródło: Pinterest |
Komentarze
Prześlij komentarz