Przejdź do głównej zawartości

Morderstwo jako remake (Pierre Lemaitre, "Koronkowa robota")

Współczesnych kryminałów w zasadzie unikam z uwagi na nachalne peany, jakie większości z nich towarzyszą. Wyjątek robię tylko dla Nesbo, z racji rekomendacji samego Ellroya. Kiedyś jeszcze sięgnę po Iana Rankina (skądinąd fana Ellroya), którego konsekwentnie komplementuje u siebie Mikołaj Marszycki. Natomiast recenzowana tu powieść pisarza znad Sekwany również na swój sposób powiązana jest z Ellroyem. Obok podkreślajacych oryginalność recenzji to właśnie ten fakt przeważył, że po Lemaitre'a ostatecznie sięgnąłem.

I nie mogę nie przyznać, że kryminał o seryjnym mordercy, który prowadzi z paryską policją makabryczną grę w cytaty (w swoich zbrodniach rekonstruuje sceny z mniej lub bardziej znanych powieści kryminalnych) jest sprawnie napisany, posiada dość oryginalnego protagonistę - komisarz Camille Verhoeven charakteryzuje się dobrym śledczym nosem, niewysokim wzrostem nadmiernie podkreślanym przez autora, oraz pewną dozą pychy, która zaprowadzi go na manowce. Nie budzi on jednak żadnych żywszych uczuć. Natomiast finał UWAGA SPOILER - ZAZNACZ TEKST, ŻEBY PRZECZYTAĆ jest przewidywalny do bólu dla każdego kto oglądał Siedem Finchera. W dodatku autor chyba nie zdaje sobie sprawy z tej kliszy, co zaskakujące w powieści opartej właśnie na cytatach z innych kryminałów. Być może za dużo w życiu przeczytałem, ale od pierwszych stron było dla mnie jasne, że "głównym daniem" będzie ciężarna małżonka komisarza. KONIEC SPOILERA Przewidywalność finału nadrabiana jest jego pomysłową aranżacją. Ale to tyle.

Być może "it's just me", ale dla mnie to za mało. Powieści Chandlera czy Ellroya ceni się za to, że nie są li tylko kryminałami, a pewną kompleksową wizją świata i człowieka. Wrońskiego uwielbiam za drobiazgową rekonstrukcję kolorytu minionego świata. A tu zabrakło mi jakiegoś naddatku. Nesbo nadrabia chirurgicznie precyzyjnym stylem. U Rankina spodziewam się sugestywnego klimatu noir (wnoszę z kolejnych zachwytów Mikołaja Marszyckiego). Lemaitre wprowadza zaś grę w skojarzenia (co jest zasadniczo oryginalne i dobrze "pracuje") i dokłada do tego szantaż emocjonalny (zbyt ostentacyjny i przewidywalny) - i koniec końców pozostawia uczucie niedosytu. Ale być może po prostu wyrosłem z literatury kryminalnej "czystej wody", wiec moje narzekania możecie w pełni uzasadnienie potraktować jak ględzenie zblazowanego czytelniczego snoba. 

Ode mnie: 4,5 / 6 (4 za sprawnie napisaną całość + 0,5 za intertekstualność)


Pierre Lemaitre, , Koronkowa robota (Travail soigné) ; tłum. Joanna Polachowska. Warszawa : Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2015.




Komentarze

  1. A co mi polecisz Chandlera? Mam, w planach zakup Żegnaj laleczko - dobry wybór?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytam chronologicznie i tego bym się chyba trzymał, nawet jeśli fabuły się nie zazębiają. Czyli przed Laleczką - Głęboki sen.

      Usuń
  2. Ja sobie cenie książki Jean-Christophe Grangé. Tę trylogię czytałam. Ostatni tom mnie trochę zawiódł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ten pierwszy lekko ostudził, ale może niepotrzebnie spodziewałem się cudów na kiju. Do trzeciego dojdę pewnie w 2019 roku. O tym Grangem nie słyszałem i chyba się na razie wstrzymam, bo mam co czytać w dużych ilościach :)

      Usuń
  3. Dzięki za przypomnienie Ellroya. Mam go na liście od czasu obejrzenia "Tajemnic Los Angeles", ale ciągle mi jakoś wypada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ellroy to dla mnie wzorzec z Sevres - niestety po jego Kwartecie LA inni kryminalni pisarze wypadają blado... Najbliżej jest Nesbo, ale wiążę też pewne nadzieje z Winslowem, który jest autorem porywającej powieści o kartelach meksykańskich "Z psich pazurów", a ostatnio "Skorumpowanymi" wszedł na temat nowojorskiej policji. No i podobno zajebiście mu wyszło, Jane Doe z offu tak twierdzi, a ja jej wierzę. Za to z Ellroya w tym roku ogarnę "Białą gorączkę" i będę miał opisany cały Kwartet LA.

      Usuń

Prześlij komentarz