Przejdź do głównej zawartości

Orient w impasie (James Clavell, "Gai-Jin")

Mimo swoich wad ostatnia powieść mistrza orientalnych przygodowo-historycznych eposów oferuje całkiem sporo - tyle że w tle.




Ostatnie ukończone dzieło australijsko-amerykańskiego mistrza przygodowo-historycznych eposów osadzonych na Dalekim Wschodzie spina ze sobą jego dwa wcześniejsze utwory - Tai-Pana i Shōguna. Ten pierwszy był osadzoną w latach 40. XIX wieku opowieść o rywalizacji dwóch kupieckich rodów z I wojną opiumową i zajęciem przez Brytyjczyków Hongkongu w tle (więcej o Tai-Panie w recenzji). Napisany po nim Shōgun (1975), największy sukces literacki i komercyjny Clavella, przybliżał klimat Japonii przełomu XVI i XVII wieku przez pryzmat losów angielskiego żeglarza Johna Blackthorna. Tamta epoka wyznaczała początek ponad 250-letniego shōgunatu rodu Tokugawa (zwanego Okresem Edo). zaś w recenzowanej tu powieści jednym z głównych bohaterów jest piętnasty w dynastii i zarazem ostatni w ogóle dostojnik piastujący to stanowisko. Ze swojej nasłynniejszej powieści Clavell wprowadza jeszcze potomka innej postaci (celowo nie piszę której), jednak ma to znaczenie tak marginalne że bliskie zeru - to tylko puszczenie oczka czytelnikowi spragnionemu wiadomości o Blackthornie i wielkim Toranadze.

W większości książek tego pisarza mamy do czynienia z autentycznymi historiami, odpowiednio udramatyzowanymi i przeważnie znacznie przetworzonymi, co też uzasadnia użycie fikcyjnych personaliów chyba wszystkich bohaterów wymienionych książek. Zarówno dwa rody kupieckie z Hongkongu jak i angielski żeglarz zdobywający zaufanie shōguna mają swoje odpowiedniki w historii (zainteresowanych losem tego drugiego odsyłam do opracowania Samuraj William Gilesa Miltona), i choć wierność faktom nie jest pisarskim priorytetem, to większość powieściowych wydarzeń miała miejsce naprawdę. Dotyczy to zarówno napaści i zgonu na Drodze Tōkaidō, od których zaczyna się Gai-Jin, jak i bombardowania Kagoshimy wspomnianego w epilogu. a większość mieszkańców kupieckiej kolonii w Yokohamie, jak i środowiska japońskiego, to postaci w mniejszej lub większej części autentyczne (przykładowo młody Hiraga to późniejszy premier Japonii Itō Hirobumi). W tym przypadku jednak konflikt między Japończykami a skupionymi w osiedlu handlowym Europejczykami, jaki miał miejsce po wspomnianej napaści (znanej jako Incydent w Namamugi albo Sprawa Richardsona) na blisko rok utknął w impasie, był więc ryzykowną osią dramaturgiczną. Clavell oczywiście swoim zwyczajem tka opowieść złożoną z wielu wątków - czegóż tu bowiem nie ma! Jest gorący romans dziedzica fortuny tai-panów z francuską parweniuszką, jest szpiegostwo handlowe i polityczne, bezpardonowa walka japońskich daimyō (książąt) o władzę nad tronem i osobą cesarza, gwałt, ślub, zamachy, podpalenia, mordy i bombardowanie z morza. Tyle, że mimo tego nagromadzenia atrakcji Gai-Jin sprawia wrażenie powieści... rozwleczonej.

Dla porządku zaznaczę, że jest to książka mimo wszystko interesująca, bo niesie sporo wiedzy o Kraju Kwitnącej Wiśni, jego historii i mentalności jego mieszkańców. Tyle, że sytuacja przedłużającego się impasu, w jakim utknął konflikt brytyjsko-japoński osnuty wokół odszkodowania za zabitego na Tokaido Anglika, wzmożona powtarzalnością intryg rozgrywanych na zasadzie odbijania piłeczki i gry na zwłokę, powoduje już po lekturze 1/3 powieści wrażenie przestoju. Wydarzenia wokół awanturniczego romansu/mezaliansu i jego następstw też z czasem toną w wielostronicowych rozważaniach, podobnie jak napięta, ale statyczna sytuacja wokół ostatniego shōguna Toranagi i dworu cesarskiego. Kluczowe kulminacje zbyt oddalone są od siebie, w dodatku niektóre sprawiają wrażenie "pustych strzałów", gdyż sytuacja pomiędzy nimi nie nabiera przyspieszenia. Nemesis młodego dziedzica Struana wisi niczym miecz Damoklesa zbyt długo, a perypetie japońskich bojowników o polityczną wolność cesarza są w większości bezpłodne. Przyspieszenie następuje dopiero pod koniec, w kulminacji dynamicznej, tyle że… urywającej się przed najciekawszym wydarzeniem, jakim było bombardowanie Kagoshimy. Podobny manewr Clavell wykonał w Shōgunie, spychając do epilogu bitwę pod Sekigaharą, ale tam była ona kropką nad "i" pasjonującej piętrowej intrygi i taki zabieg nie zaburzał równowagi i kompletności fabuły. Tym razem po rozwleczonej opowieści, którą spokojnie można odchudzić o połowę, dostajemy napisany po łebkach bryk z najciekawszych wydarzeń - uwaga! - największego przełomu w całej historii Japonii (sic!). Krótki shōgunat ostatniego Tokugawy (powieściowego Toranagi), wojna domowa (zwana Wojną Boshin) i następujący po niej Okres Meiji to czas fascynujących przemian, otwierania się kraju hermetycznie zamkniętego prawie od zawsze, gwałtowna, ale ściśle kontrolowana absorpcja technologii z Europy, nieporównywalny z niczym innym proces kontroloanej adaptacji zachodnich procesów cywilizacyjnych (w rodzaju np. obrotu kapitałem) do kompletnie odmiennej kultury i mentalności. Jednocześnie to przebudowa struktury społecznej, odejście od obecnego również od zawsze feudalizmu (przy czym hierarchia jest czymś trwale wrośniętym w myślenie japońskie). Większość skośnookich bohaterów Gai-Jin odegrała zresztą wówczas ważne, a niekiedy wręcz kluczowe role w tych procesach. Ale tego wszystkiego u Clavella nie ma, albo jest ledwie zasygnalizowane właśnie w epilogu.

A jednak trudno tą powieść skreślić jako całkiem nieudaną. Shōgunem pisarz ustawił sobie poprzeczkę na tyle wysoko, że nie udało mu się jej już nigdy przeskoczyć - ale Shōgun jest naprawdę wyjątkowo porywającą książką. Clavell ma też swoje słabości pisarskie - niewątpliwie tym razem nie zapanował nad ogromem i tempem opowieści. Jest zbyt drobiazgowo, zbyt powtarzalnie, zbyt wolno. Jednocześnie nie bardzo wiadomo, kto jest tu głównym bohaterem. O ile Shogun jednoznacznie skupiał się na Angliku a Tai-Pan na Dirku Struanie, tu początkowo głównym bohaterem analogicznie wydaje się wnuk tego ostatniego Malcolm, ale później znacznie więcej uwagi poświęca się jego narzeczonej Angelique (jej ewolucja jest skądinąd interesująca), stopniowo traci ona jednak centralną pozycję na rzecz Japończyka Hiragi. I tak dalej. Sam tytuł powieści, oznaczający obcokrajowców, wskazuje na bohatera zbiorowego - i faktem jest, że jeszcze inne postaci, jak francuski szpieg Poncin, młody tłumacz Tyrer czy po stronie japońskiej zamachowiec Ori, także dostają "swój" czas, ale ostatecznie powieść na tym cierpi. Brak jej koncentracji.

Ale mimo wszystkich tych wad Gai-Jin oferuje całkiem sporo - tyle że w tle. Historia obecności europejskiej w Yokohamie jest sama w sobie pełna napięcia i awanturniczych epizodów, a wewnętrzne monologi ostatniego z Toranagów i cała intryga jaka rozgrywa się wokół cesarza, dają interesujący wgląd w niebywale skomplikowaną, pełną zależności politykę i mentalność panującą u japońskich szczytów władzy. Sam shōgun jest zresztą stosunkowo zresztą młody, bo niespełna 30-letni, nie zbywa mu jednak na przenikliwości (ta zawiedzie go dopiero w późniejszych latach, nieujętych w powieści). Inne wejrzenie w dalekowschodnie sprawy oferuje obecność tuż pod bokiem kupieckiego osiedla - dzielnicy kurtyzan. Wreszcie poznajemy radykalny anty-shōguński ferment, który w późniejszym okresie doprowadził do obalenia Tokugawów i przywrócenia - przynajmniej nominalnie - władzy cesarzowi. Ponadto Clavell ma niebywale lekkie pióro i wiele epizodów jego ostatniej powieści jest szalenie wciągająco napisanych i trzymających klimat tej odległej (w przestrzeni i czasie) krainy. I choć całość daleka jest od doskonałości, to - zwłaszcza znając inne powieści Clavella - warto sięgnąc także po tu omawianą. Na początek jednak polecałbym coś innego z jego dorobku.

Na deser - fascynująca kolekcja koloryzowanych fotografii Japonii z lat 70. XIX wieku, a więc tuż po wydarzeniach z powieści: KLIK

Ode mnie: 4,5 / 6


James Clavell, Gai-Jin; tłum. Grażyna Grygiel, Witold Nowakowski, Piotr Staniewski. Kraków : Wydawnictwo Vis-à-Vis/Etiuda, 2016.



Komentarze

  1. Tego akurat nie czytałem. Ale Tai-Pan i Shoguna czasu temu sporo przeczytałem ze sporą przyjemnością. Może sobie i Gaijina zapoluję. A zdjęcia świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GJ polecam, choć ne bez zastrzeżeń. Ale czyta sie bardzo dobrze, Clavell miał lekkie pióro i w swoim gatunku był mistrzem. "Shoguna" uważam za najlepszą przygodową powieść wszech czasów, a to wysoko postawiona poprzeczka, no i siłą rzeczy może to rzutować na mój odbiór innych jego książek, bo trudno im doń doskoczyć :-)

      Usuń

Prześlij komentarz