Jerzy Sosnowski w ciągu dekady od powieściowego debiutu wyrósł z publicysty "Gazety Wyborczej" na jednego z ciekawszych autorów średniego pokolenia, z dorobkiem liczącym cztery powieści, zbiór opowiadań i trzy tomy esejów. Poza tym jest cenionym prezenterem radiowym i nadal prowadzi działalność publicystyczną (obecnie pisze na wpół filozoficzne felietony do Więzi). O jego prozie mówi się, ze należy do tzw. „literatury środka”. Czasem, że jest postmodernistyczna. Wspomina się Julio Cortazara, Jorge Luisa Borgesa, Philipa Dicka, Edgara Alana Poe. On sam często - mniej lub bardziej pośrednio - przywołuje młodopolskich pisarzy: Tadeusza Micińskiego i Stanisława Przybyszewskiego. Fascynację Młodą Polską rzeczywiście mocno się czuje w książkach Sosnowskiego, ale nie jest on w żadnym wypadku niczyim imitatorem. To pisarz, który od samego początku podąża własną, osobistą ścieżką i ma osobny, oryginalny pomysł na literaturę. To literatura środka właśnie, za którą tęsknił kiedyś Jacek Dukaj. Literatura do czytania. taka, w której drugie dno, jak najbardziej obecne, ważkie i ważne, jest ukryte pod konstrukcją fabularną, pod "dzianiem się", a nie (wybaczcie złośliwość) językowymi wygibasami. Postmodernizm - tak, ale raczej jako przekraczanie gatunków i instrumentalne traktowanie konwencji. Sosnowski to nie jest ani science-fiction, ani literatura ściśle realistyczna, ani nie jest to realizm magiczny. Jeśli już koniecznie szukać etykiety na twórczość Sosnowskiego, to byłaby to literatura metafizycznego niepokoju. Niepokojom tym nadaje on rozmaite formy literackie, myli tropy, zmienia punkty widzenia, miesza plany czasowe i narratorów. W "Wielościanie" zatarł granice między powieścią i zbiorem opowiadań. Szkatułkowa konstrukcja "Apokryfu Agłai" pozwoliła mu użyć aż czterech konwencji literackich. "Prąd zatokowy" bez jednej fałszywej nuty łączy dwa oddalone o sto lat wątki: filozoficzny i sensacyjny. Zaś "Tak to ten" to powieść-worek pełną gębą: układanka z fabularnych klocków, które początkowo łączy bardzo niewiele. Wszystkie te zabiegi są jednak ściśle uzasadnione ładunkiem, by tak rzec, filozoficznym. Bowiem naczelnym tematem twórczości Sosnowskiego jest człowiek postawiony wobec świata, który ujawnia nagle swoje drugie, nieracjonalne oblicze. Każdy miał chyba w życiu wydarzenie takie, którego nie jest w stanie do końca wyjaśnić. Tak jakby rzeczywistość odsłoniła na moment swoje drugie dno, wymykające się tradycyjnemu poznaniu i zrozumieniu. Sytuacje, które budzą w nas przeczucie istnienia jakiegoś wyższego porządku rzeczy, wcale niekoniecznie związanego bezpośrednio z wiarą. To właśnie taki metafizyczny dreszcz jest główną pisarską obsesją Sosnowskiego.
Jerzy Sosnowski (fot. http://laboratorium.wiez.pl) |
W "Linii nocnej" pisarz także próbuje zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości. Sięgnął więc do snów, wychodząc z założenia, że są one odbiciem ludzkich przeżyć, obsesji i lęków nie mniej istotnym, niż „linia dzienna”, czyli życie na jawie. Powstał w ten sposób zbiór 31 opowiadań, który daje się odczytywać na różnych poziomach. Pod piórem mniej biegłym mielibyśmy zapewne tylko to, co widać na pierwszy rzut oka: zbiór niesamowitych opowiadań, inspirowanych twórczością Edgara Allana Poe. To sny zbudowane z banalnych klocków codziennych sytuacji, ale takie, z których budzimy się zlani potem. Świat dotychczas znany okazuje się być pułapką, życie wymyka się z rąk, czas nagle wariuje, bliskie osoby przestają nas poznawać. Sosnowski wykazuje przy tym godną podziwu pomysłowość – każde z opowiadań ma swój indywidualny charakter, niesie inne znaczenia, inne chwyty konstrukcyjne. Ale to tylko środek do celu, bo autorowi zależy na tym, aby sięgnąć głębiej w psychikę swojego bohatera. Umiejętnie rozgrywając deformacje rzeczywistości, wydobywa na wierzch lęk przed przemijaniem i samotnością. Dotyka najwrażliwszych sfer emocjonalnych, jak choćby w dławiącym opowiadaniu "Na zawsze". Wykorzystuje symbole kulturowe, takie jak kot – symbol tajemniczości, czy też wąż, zwłaszcza w zestawieniu z jedną z bohaterek – Ewą. Daje o sobie znać zazdrość i tłumione pożądanie. Następują znamienne roszady w relacjach międzyludzkich – dzisiejsza narzeczona jutro będzie żoną sąsiada, a w innym opowiadaniu – tylko przyjaciółką. Ale przede wszystkim - i to chyba jest najbardziej sugestywne - to zwykła, oswojona codzienność ujawnia swoje nieoczekiwane oblicze. Niekoniecznie tylko ponure, bo Sosnowski obdarzony jest przewrotnym poczuciem humoru i to dobrze w jego opowiadaniach widać. Ale efekt wywołuje ciarki na plecach.
"Linię nocną" można oczywiście potraktować jako zbiór samoistnych tekstów. Kolekcję singli, jak sugeruje podtytuł. W końcu każdy z nich stanowi zamkniętą, autonomiczną całość, oryginalną i dopracowaną. Ale można pokusić się o próbę odczytania z tych snów przebiegu życia ich bohatera na jawie. Pewne powracające motywy, ludzie, obsesje, jak i niektóre zawiązania lub rozwiązania fabuł, dają możliwość domyślenia się prawdopodobnych przeżyć, z których wynikają te sny. "Linia nocna" skłania do przyjrzenia się mechanizmom, według których być może śnimy także my sami. Bo o ile nie ma sensu doszukiwać się swoich własnych snów w opowiadaniach Sosnowskiego, to jednak pewne sytuacje, zwroty i symbole bywają znaczące dla nas i tego, co dzieje się z nami i w naszych umysłach poza snem. Stanisław Przybyszewski uważał, że przeżycia senne są równie istotne jak życie na jawie. Warto więc spróbować zastanowić się nad tą, nie do końca przecież zrozumiałą, sferą. Bo czy wiemy o swoich snach wszystko? Śniło mi się, że się obudziłem... Więc obudziłem się, czy nie? Co jest prawdziwsze?
4,5 / 6
Jerzy Sosnowski, Linia nocna. Singles collection. Warszawa : W.A.B., 2002.