Mogłoby się zdawać (i tak też mi się zresztą zdawało) że noblista ma w dorobku same nobliwe książki, tymczasem "Pantaleon", na którego natrafiłem z przypadku, a przeczytałem raczej z ciekawości niż "planowo" - skrzy się smakowicie podaną lekką pikanterią i przepysznie ironicznym poczuciem humoru. Ale czy mogłaby być inną książka opowiadająca ni mniej ni więcej tylko o wojskowej formacji prostytutek, powołanej by rozładować napięcie seksualne jurnych peruwiańskich żołnierzy? Misję utworzenia takiej właśnie służby otrzymuje kapitan Pantaleon Pantoja, człowiek skądinąd skromny i ustatkowany, wręcz nieco nieśmiały. Za to - Pantoja jest wprost genialnym organizatorem. Poza tym jest to to nad wyraz zdyscyplinowany oficer, więc przełożeni (mój ulubiony to generał Tygrys Collazos) oczekują, że podejdzie do zadania z właściwą sobie meodycznością i perfekcją perfekcjonizmem. I, oczywiście, dyskrecją.