Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą DeLillo Don

Odkurzanie notesu, czyli notatki zaległe (3)

Don DeLillo, "Podziemia" Książka, z którą się rozminąłem. Być może nie sprzyjał jej czas, bo wakacje (w tym przypadku zeszłoroczne) domagają się lżejszych lektur, a "Podziemia" okazały się wyjątkowo wymagające. W każdym razie po fenomenalnej "Librze" ta książka mnie przerosła (choć udało się dobrnąć do końca - ponad 800 stron). Projekt panoramy społecznej obejmującej całą drugą połowę XX wieku, w której śledząc losy pewnej piłki baseballowej przemierzamy całe Stany w czasie i przestrzeni, jest zaiste imponujący. Wymaga jednak wielkiego natężenia uwagi, by się nie pogubić. Przyznam też, że baseball to chyba jedyny element amerykańskiej kultury, którego nie ogarniam, nie rozumiem, nie lubię. No a tu jest w centrum uwagi. Być może kiedyś przeczytam "Podziemia" tak, jak na to zasługują, a póki co wystawiam ocenę trochę w oderwaniu od własnych odczuć, ale ze świadomością, że gdybym sięgnął po ten tytuł kiedy indziej, odbiór mógłby być zupełnie inn...

Cóż to jest prawda? (Don DeLillo, "Libra")

Nazwisko autora "Libry" do niedawna nie mówiło mi wiele - w gruncie rzeczy tyle, ze jeden z opiniotwórczych krytyków wymienił go jako jednego z najważniejszych żyjących pisarzy Ameryki, obok McCarthy'ego (cenię), Rotha (w większości nie mój klimat) i Pynchona (nie znam). Dopiero James Ellroy wymienił "Librę" jako główną inspirację "Amerykańskiego spisku" . I tak "Libra" trafiła w moje ręce jako kolejna pozycja związana z zamachem na JFK. "Libra" początkowo dezorientuje. Skonstruowana jest z trzech wątków, z których każdy reprezentuje inną perspektywę i stylistykę, natomiast wszystkie spojone są jednym wydarzeniem - Dallas, 22 listopada 1963, zamach na JFK. Pierwsza z tych płaszczyzn to wnikliwa biografia Lee Harveya Oswalda. DeLillo przeprowadził podobno bardzo dokładne poszukiwania archiwalne, można więc przypuszczać, że na poziomie faktów jego opowieść odpowiada tak zwanej prawdzie. Szczegółowość opisów budzi podziw i wrażeni...

Skontrum 2011

Cóż, przewaliły się Święta, przewalił się Sylwester (ten ostatni nie obył się oczywiście bez udziału Dziedziczki - zwanej też pieszczotliwie Gremlinem - która obudziła się czujnie o 23:45 i imprezowała z rodzicami do 2:30). Paradoksalnie w tym świątecznym okresie czasu wolnego było mało, a ten co był, został poświęcony rodzinie. Stąd pojawiły się spore przestoje na blogu. Po prostu nie było kiedy pisać i kropka. Niemniej chciałoby się jakoś podsumować zakończony rok, tym bardziej, że to pierwszy rok z blogiem. Sięgam więc do statystyk Biblionetki i stwierdzam co następuje: