Od kilkunastu dni utonąłem w "Kolumbach" Bratnego, ale powoli zbliżam się ku końcowi. Nie potrafię czytać szybko, a czasu jak zwykle mało. Przesłuchuję przy tym nieśmiertelne "Powstanie warszawskie" Lao Che, znakomicie się uzupełnia.
Przez ten czas liczba książek zaplanowanych do przeczytania sięgnęła 53 pozycji...
Przez ten czas liczba książek zaplanowanych do przeczytania sięgnęła 53 pozycji...
Tymczasem jednak zmarł niespodziewanie (cóż, rzadko bywa spodziewanie...) jeden z moich ulubionych aktorów, mianowicie Ernest Borgnine. Miał aż 95 lat i do samego końca był jak najbardziej czynny zawodowo. Miałem do jego osoby szczególny sentyment między innymi dlatego, że "Konwój" Peckinpaha, w którym grał drańskiego szeryfa Wallace'a, to jeden z pierwszych dorosłych filmów jakie obejrzałem. Z kolei Dutch Engstrom z "Dzikiej bandy", rubaszny twardziel o ironicznym spojrzeniu, to jedna z moich ulubionych postaci filmowych od bardzo wielu lat. Skądinąd obie te postaci są dość modelowe dla Borgnine'a, co nie dziwi, zważywszy jego charakterystyczne warunki fizyczne.
Poza tym Borgnine to jednak kawał historii kina - ponad 60 lat w zawodzie, grubo ponad setka ról, początki jeszcze u boku Franka Sinatry, pamiętne występy choćby w "Parszywej dwunastce" i "Czarnym dniu w Black Rock". Od kilku lat z lekkim niedowierzaniem odliczałem jego kolejne urodziny, zwłaszcza że od śmierci Coburna (2002) i Bronsona (2003) był nieomal ostatnim z twardzieli z "tamtych lat" - z "moich" aktorów żyje jeszcze Eli Wallach (93 lata i nadal grywa). Oczywiście też Eastwood i T. L. Jones, ale ci są jednak sporo młodsi. No cóż, w końcu i Ernest odszedł do Krainy Wiecznych Łowów...
Poza tym Borgnine to jednak kawał historii kina - ponad 60 lat w zawodzie, grubo ponad setka ról, początki jeszcze u boku Franka Sinatry, pamiętne występy choćby w "Parszywej dwunastce" i "Czarnym dniu w Black Rock". Od kilku lat z lekkim niedowierzaniem odliczałem jego kolejne urodziny, zwłaszcza że od śmierci Coburna (2002) i Bronsona (2003) był nieomal ostatnim z twardzieli z "tamtych lat" - z "moich" aktorów żyje jeszcze Eli Wallach (93 lata i nadal grywa). Oczywiście też Eastwood i T. L. Jones, ale ci są jednak sporo młodsi. No cóż, w końcu i Ernest odszedł do Krainy Wiecznych Łowów...
W "Dzikiej bandzie" Peckinpaha (1969) |
I jeszcze: wspomnienie o Borgnine'm na bratnim blogu.