Przejdź do głównej zawartości

Stracone pokolenie (Roman Bratny, "Kolumbowie rocznik 20")

Główny pretendent do tytułu Zaskoczenia Roku. "Kolumbowie" wpadli mi w ręce zupełnym przypadkiem i zabrałem się za lekturę z rezerwą. Spodziewałem się trącącej myszką, trochę koturnowej opowieści o młodych akowcach (to akurat wiadomo), takiej harcersko-wojenno-sentymentalnej gawędy, z prostym stylem i sztucznymi dialogami. A dostałem panoramiczną, szczerą do bólu historię, w której króluje nieprzerwane zmaganie ze strachem, brutalna przemoc i przygnębiająco pesymistyczny ton.

Klasyczna dziś, choć zapomniana (sam nie sięgnąłbym po nią, gdyby nie przypadek!) trzyczęściowa epopeja Romana Bratnego to dzieło podsumowujące tragiczny los pokolenia urodzonego we wczesnych latach 20. Pokolenia, którego młodość przypadła na lata wojny, okupacji - w tym zryw Powstania Warszawskiego - i kształtowania się władzy ludowej zaraz po wojnie. Bratny, sam w czasie wojny walcząc w AK, operuje własnymi wspomnieniami z niedalekich przecież czasów - powieść ukończył w 1956 roku, tylko kilka lat po zamknięciu się jej fabuły. Splata losy kilku młodych mężczyzny, zaangażowanych w walkę z okupantem: lewicującego inteligenta Jerzego (alter ego samego autora), trochę narwanego Kolumba o żydowskich korzeniach, rozsądnego Zygmunta, Czarnego Ola z ziemiańskiej rodziny, dobrodusznego Malutkiego. Są też dziewczyny - ukochane, rzadziej żony; później, w Powstaniu - łączniczki, sanitariuszki. Ich przedpowstaniowe losy (akcja 1. tomu toczy się w 1943 roku) to przekrojowy obraz codziennego życia stłamszonej okupacją Warszawy. Ciągły strach (łapanki, aresztowania, nasłuch na radiostacie) sąsiaduje ze zrywami odwagi w aktach oporu. Trafiają się Polacy dobrzy i podli, ale też źli i porządni Niemcy - jak żołnierz Wehrmachtu odwiedzający akowca Jerzego. Okresy względnego spokoju przerywają co rusz bądź akty ślepego terroru, bądź ukierunkowane akcje okupanta, często odwetowe. W efekcie niektórzy bohaterowie nie dożyją nawet do końca pierwszego tomu.


Roman Bratny (źródło: https://commons.wikimedia.org)
Jednak "noc" okupacyjna to nic w porównaniu z grozą Powstania Warszawskiego. Trzeba przyznać, że lapidarny reportażowy styl Bratnego znakomicie sprawdza się w rwanej, nerwowej stylistyce opisów walk ulicznych. Takie sceny jak atak "goliata", słynne przebicie "Radosława" ze Starówki czy przejście kanałami szarpią nerwy, a kolejne zgony punktują tą tragiczną opowieść w mocny, rozdzierający sposób. Szczególnie dramatyczny los staje się udziałem kobiet, które niemal wszystkie giną w potwornych okolicznościach - gwałcone, płonące, torturowane w katowniach Gestapo. Bratny nie oszczędza czytelnika, ale gdzie trzeba zachowuje powściągliwość, często pozostawiając pole do popisu czytelniczej wyobraźni, przez co niekiedy naprawdę przechodzi dreszcz. Osiąga efekt podobny filmowemu - zwłaszcza w tomie środkowym, powstaniowym, często odnosi się wrażenie, jakby oglądało się kręcony "z ręki" reportaż. Istotne jest też, że niejedna ważna scena znalazła się "poza kadrem" - ale bohaterowie którym towarzyszymy, też nie wszystko widzieli na własne oczy (niemniej wśród tych pominięć wydaje mi się błędem pisarskim nagłe zniknięcie Aliny, żony Jerzego, która w połowie 2. tomu wyparowuje z fabuły bez śladu).

Zaskakuje otwartość polityczno-historyczna "Kolumbów". Bratnemu udało się wstrzelić ze swoją powieścią w moment gomułkowskiej odwilży, przez co przez cenzurę przeszła zdumiewająca otwartość tekstu w sprawach niecenzuralnych politycznie. W pierwszym tomie wielokrotnie omawiana jest sprawa Katynia, wspomniana została agresja sowiecka 17 września 1939 roku (a nawet współpraca Sowietów z Niemcami), wzajemna niechęć AK i berlingowców, "wkład" zatrzymania się Rosjan na wschodnim brzegu Wisły w upadek Powstania - to wszystko przedstawione jest szokująco bez ogródek i owijania w eufemizmy. Podobnie w 3., powojennym tonie - z bliska opisana jest walka LWP z dawnymi akowcami, zakłamanie propagandy, bezduszne machinacje systemu podporządkowującego sobie rzeczywistość w imię "wyższej prawdy" i cierpienie ludzi skazanych przez ów system na różne formy niebytu. Jedni z "kolumbów" dadzą się uwieść socjalistycznemu mirażowi, inni będą starali się po prostu przystosować do nowych warunków, a jeszcze inni znajdą się poza nawiasem oficjalnego życia. Posępność lat powojennych przełamuje tylko łotrzykowska historia Kolumba, który z towarzyszami broni trudni się przemytem samochodów (i czego jeszcze się da).

Bratny z "Kolumbów" nie jest wybitną indywidualnością pisarską. Miejscami osuwa się w sztuczność, patos (zwłaszcza w rozmyślaniach Jerzego). Najlepiej wypada tam, gdzie wybiera reportażowy konkret, lapidarność stylu, wyrazisty obraz i nerwowy, rwany rytm narracji. Na szczęście niewiele jest w "Kolumbach" zadęcia. Za to zaskakująco dużo szczerości - i okrucieństwa wojny. Ludzie, z którymi się rozstajemy na końcu, sprawiają wrażenie jakby przeżyli całe życie - a przecież żaden z nich nie ma jeszcze 30 lat. Zakończenie powieści, przynajmniej dla tych którzy go dożyli, pozostaje otwarte, wiele wątków niedomkniętych; po prostu zostawiamy "kolumbów" gdzieś w ciągłości ich pogmatwanych życiorysów, przed kolejnymi decyzjami, w poplątanej rzeczywistości. Ważna, i - mimo wad - sugestywna powieść.

4,5 / 6


Roman Bratny, Kolumbowie rocznik 20. Warszawa : PIW, 1974.



Komentarze

  1. Z tą otwartością polityczną "Kolumbów" z dzisiejszej perspektywy jest "tak sobie" ale jak na tamte lata, to rzeczywiście było coś. Już za samą tematykę Bratny miał plus zwłaszcza, że to jego najlepsza książka, sprawnie napisana a z tego co piszesz wynika, że przetrzymała próbę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupiłam jeszcze na początku liceum. Bardzo dobry kawał prozy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna z najważniejszych książek mojej młodości przypadającej właśnie na przełom lat 60/70 ubiegłego wieku. Była odtrutką na oficjalny, jedynie słuszny bełkot wbijany młodym ludziom do głowy w szkole. A otwartość polityczna, to bardzo skomplikowany problem: moja mama, żołnierz AK, więzień stalinowski, opowiadać o swoich przeżyciach zaczęła dopiero w latach 90-tych...

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym kontekście rekomenduje przeczytać"Made in Poland" tam postać Bratnego jest wspomniana, a książka bezwzględnie warta bliższego poznania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez polecalbym "Made in Poland" Stanislawa Likiernika, pierwowzoru Kolumba.

    A Alina, zona Jerzego, zginela wg ksiazki podczas bombardowania Mokotowa.

    Konrad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy. Konradzie. Likiernik mówi, właśnie w "Made in Poland", że był jednym z dwóch pierwowzorów Kolumba.

      Usuń
  6. Mocna, brutalna, szarpana wielowatkowo rzeczywistośc Polski w okresie wojennym i powojennym (choc dla niektórych bohaterow wojna nigdy sie nie skonczyła). Zaskakuje realnoscia opisow, czlowiek wrecz przenosi sie w czasie i "oglada" krajobraz tamtych czasow. Mysle, ze warto zapoznac sie z losami Kolumbow, ja sam wrocilem do ksiazki po latach, odkrywajac wiele nowego..polecam.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Made in Poland" już sobie namierzyłem w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skończyłem czytać przedwczoraj. W ogromnej mierze zgadzam się z Twoimi odczuciami: opisując „Kolumbów” bez wahania sięgałbym po pozytywne określenia, ale przed konkluzją tudzież oceną końcówą zahamowałbym i wytknął Bratnemu pewne braki – czy raczej niedoróbki – warsztatowe. Bo jego książka, rozpatrywana w kontekście (tematyka i rok wydania) jawi się wprost rewelacyjnie, ale jako powieść wypada gorzej. Najbardziej przeszkadzała mi rwana narracja, która w każdym tomie objawia się na inny sposób. W pierwszym – zabrakło mocnych, narracyjnie wyraźnych, trzymających w napięciu wątków fabularnych związanych z poszczególnymi postaciami. Czym pierwszy tom mógłby być najlepiej widać w tych nielicznych miejscach, w którym Bratny napięcie buduje – przy tragedii Basika i wsypie z radiostacją. Z kolei w drugim tomie, owszem, styl reportażowy bez wątpienia pasuje do malowania dramatu Powstania, ale reportaż nie oznacza przecież, że czytelnik co rusz powinien się gubić kto, gdzie, z kim i po co. Tamtej części przydałaby się więc solidna redakcja. Wreszcie w tomie trzecim – moim zdaniem względnie najgorszym – mającym potencjał na wspaniałą polityczną prozę autorowi wszystko się pokruszyło się i osypało. Skakanie z bohatera na bohatera i śledzenie ich nieuczesanych przemyśleń wręcz mnie zmęczyło, do tego stopnia, że gdy na ostatnich stronach jeden z „Kolumbów” zostaje zamordowany – wzruszyłem tylko ramionami. Summa summarum zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby, gdyby Bratny, miast pisać powieść, napisał zbiór opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ogólnie masz trochę racji, choć nie podzielam w tak dużym stopniu Twoich zastrzeżeń. Może za mało mam krytycznego zmysłu, ale ja to po prostu kupiłem tę opowieść tak jak jest. Zwłaszcza I i II tom. Nie gubiłem się jakoś bardzo (choć Alinę naprawdę zgubiłem gdzieś po drodze), a jeśli mi coś przeszkadzało - to miejscami nadmiar dywagacji. A taką quasi-reportażową stylistykę bardzo cenię, nie przeszkadza mi jej rwany charakter i szatkowana epizodyczna struktura. Tak czy owak w beletrystyce chyba nie napisano o Kolumbach nic lepszego. Co nie znaczy że to powieść doskonała - bo absolutnie nie.

      Usuń

Prześlij komentarz