No to wracam po wymęczonym, marnym pogodowo urlopie, w trakcie którego nawet wytęskniony rejs mazurski sprawiał wrażenie wymęczonego. Solidna ilość alkoholu wszelkiej maści nie zastąpiła niestety słonka. Ale i tak moje ukochane Mazury z trudem pożegnałem na kolejny rok (zwłaszcza, że w trybie awaryjno-przyspieszonym). Wstrząs aklimatyzacyjny łagodzę sobie lekturą wyjątkowo ciepłej, choć zdecydowanie bardziej lirycznej niż wesołej, powieści Cormaca. I utworem z gatunku ballad żeglarskich, który towarzyszy mi od wielu miesięcy w roli ulubionej kołysanki Urszulki (tzw. kołysUlki). Utwór ten, oryginalnie zatytułowany "The Going Home Song", spłodził angielski pieśniarz folkowy Jim James, a rozpowszechnił klasyczny wykonawca pieśni morskiej Ian Woods (któremu zresztą błędnie przypisuje się autorstwo). Zaś formacja Smugglers 20 lat temu nagrała wyjątkowy album żeniący szanty z brzmieniem rockowym - i właśnie "Pieśń powrotów" cudnie go zamyka, w refleksyjny, wyciszony sposób, rozpędzając się jedynie na rozlewne solo gitarowe Mariusza Wilke. No i ten prosty, ale przecież piękny tekst ...

Starczy tych refleksji, czas wracać do życia. Pieśni powrotów to czas...
PS. Przed rejsem zdążyłem przeczytać "Skrzydlatą trumnę" - postaram się coś na jej temat wydalić, ale mogą nie być to zbyt błyskotliwe myśli (choć książka świetna).
Witaj z powrotem.
OdpowiedzUsuń"Skrzydlatą trumnę" mam na tapecie, audiobooka, dobrze się słucha, naprawdę dobrze!
Ale świetnie się słucha. Dzięki dzięki dzięki na notkę!
OdpowiedzUsuńO, jak fajnie, że na taką nietypową nutkę też są amatorzy! :-))
Usuń