

A Zsiaduemleko pisze tak:
To western totalny, kompletny w formie. Wybierz dowolny element, który powinien się znaleźć w powieści o Dzikim Zachodzie, a jestem przekonany, że prędzej czy później znajdziesz go pośród blisko tysiąca stron Na południe od Brazos. Pewnie, ekipa poganiaczy bydła ma wiele mil do pokonania i chwilami wydarzenia wyraźnie zwalniają, ale mogę zapewnić, że za jakiś czas ponownie uderzą niczym Indianin tomahawkiem, zaskakując przebiegiem i bezkompromisowością. (...)Zwolennicy tematu wiedzą, co powinni zrobić i już pewnie siedzą z kapeluszami na głowach, machając przy tym lassem, ale co z pozostałymi czytelnikami? Cóż, w mojej opinii powinni również spróbować, bo humor zawarty w treści pomaga się rozpędzić i przebrnąć przez początek powieści, która później w zupełności wynagradza zaangażowanie. I absolutnie niczego jej nie brakuje. Jest wręcz wyborna.
Zgadzam się w zupełności.
W ogóle nie miałem pojęcia, że taka książka istnieje. Western to nie jest mój ulubiony gatunek literacki czy filmowy, miałem w bardzo wczesnej młodości okres zainteresowania nim, ale mi przeszło. Z tego jednak, co napisał o niej Zsiaduemleko oraz z faktu, że jest na liście Twoich ulubionych książek, wnioskuję, że musi to być to dobra literatura. Czuję tę atmosferę, ten klimat i już mi się podoba :) Dziękuję za odkrycie dla mnie tej powieści.
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem mówiąc, napisałeś, że zbierasz się do jej recenzji od 23 lat. Coś w tym jest, że książki, które uważamy za ważne, które bardzo cenimy, nasze ulubione, bardzo trudno się recenzuje. Ja osobiście chciałbym aby recenzja "dorównała" książce, a to jest bardzo trudne, może nawet niewykonalne, przynajmniej nie w jednym tekście.
To książka specyficzna - nie prosta powiaska a'la May, Wernic, Zane Grey itp., tylko dzieło literackie pełną gębą. Z jednej strony zbudowana na niemal wszystkich "klasycznych" motywach gatunku, z drugiej - drobiazgowo zniuansowana psychologicznie, po trzecie uzupełniona ciekawymi wątkami obyczajowymi. Większa niż gatunek, wzbogacona wrażliwością dla niego nietypową. No i znakomicie napisana (jeden z najbardziej zasłużonych Pulitzerów) i wirtuozersko przełożony (nagroda Stow. Tłum. Pol.). Od lat jestem zdania, że jeśli ktoś miałby przeczytać w życiu tylko jedną powieść z Dzikiego Zachodu - to właśnie tą.
UsuńNawiasem - czasem wątpię, czy ta moja widmowa recenzja wyjdzie kiedykolwiek poza stertę notatek i refleksji :-) Póki co spróbuję "za ciosem" zdobyć zgodę Tomasza Jopkiewicza na przedruk jedynej polskiej analizy twórczości McMurtry'ego, którą opublikował kiedyś w miesięczniku "Film".
Ha, to nie mógł sztampowy klasyk typu "pif-paf", które wtórowałoby śmierci schwarzcharakteru z racji faktu, że powieść ukazała się w ramach Klubu Interesującej Książki, czyli jednej z ciekawszej serii literackiej :)
UsuńJeśli chodzi o moją styczność z westernami to na razie skończyło się na Winnetou, chociaż na półce cały czas cierpliwie czeka na mnie "Witajcie w ciężkich czasach". Od dzisiaj przy moich bibliotecznych wizytach będę również baczył na "Na południe od Brazos".
Ambrose, racja, seria KIK to jedna z ciekawszych jeśli chodzi o beletrystykę obcą w Polsce, choć po latach stwierdzam, że mocno nierówna - nieco wyżej oceniam WŚP, tzw. "czarną serię" PIW. W całym KIK akurat "Brazos" jest jedną z najlepszych - wg ocen na Biblionetce ścisła czołówka.
UsuńOczywiście nie każdy gatunek jest dla każdego; ja akurat westerny kocham. Ale "Brazos" to powieść szczególna, czego dowodziłem w odpowiedzi Zbyszkowi :-) Pozdrawiam serdecznie.
Ha, ja również ubóstwiam "czarną" Współczesną Prozę Światową. Same literackie perełki, w dodatku jak sugeruje nazwa, z każdego zakątka globu. Ogromnie cenię ją sobie za elementy japońskie - Kawabata, Kenzaburō Ōe, Yukio Mishima :)
UsuńKilka razy się za to zabierałam, nie przebrnęłam przez początek, odłożyłam.
OdpowiedzUsuńUdało się. Zapraszam do mnie. :)
Usuń