Przejdź do głównej zawartości

Skontrum 2015

Tradycyjnie - pora na skontrum podsumowujące miniony rok.

W 2015 r. przeczytałem 29 książek, czyli aż o 10 więcej niż w roku 2014. Liczyłem dwa razy - naprawdę tyle wychodzi :)


Nagrody i wyróżnienia przyznaję na podstawie ocen wystawionych przeze mnie na Biblionetce - ten system daje mi w miarę przejrzystą hierarchię. Ocena 6 (maksymalna) to zwykle książki najlepsze w danym roku, a 5,5 przekłada się na wyróżnienia. Od tej reguły zdarzały się odstępstwa w postaci wyróżnień książek z niższą oceną lub pominięć mimo oceny 5,5. Ale nie tym razem, choć dłuższy czas zastanawiałem się nad wyróżnieniem dla "Tai-Pana".

Osobna szufladka to warta odnotowania ponowna lektura po latach. W tym roku doczekała się recenzji jedna z żelaznych lektur wakacyjnych, dzięki czemu zaistniała na blogu książka znana i czytana przeze mnie od jakichś 20 lat.

Do tego w tym roku wyjątkowo wyróżniam jedną książkę poza standardowym systemem. Nie mogę jej pominąć, nawet jeśli ma "tylko" 5 punktów.

Wyboru dokonałem spośród książek przeczytanych (ukończonych) w minionym roku. Data wydania nie ma żadnego znaczenia.

Więc:

KSIĄŻKA ROKU (ex aequo)

Matthew Kneale, "Anglicy na pokładzie"
Pełnokrwiste rozliczenie z angielskim kolonializmem, rozpisane na 21 narratorów, a w polskiej wersji przełożone przez tyluż tłumaczy. Pogodna morska historia przygodowa przeradza się na naszych oczach we wstrząsający obraz zagłady tasmańskich Aborygenów. Kunsztownie zbudowana powieść historyczna z przesłaniem, przewrotnym humorem i skrząca się od smaczków. Do tego narracja Aborygena Peevaya to majstersztyk translatoryki w wykonaniu Krzysztofa Filipa Rudolfa.
Recenzja: Ciemna strona Imperium


Robert McLiam Wilson, "Ulica marzycieli"
To z pewnością nie jest arcydzieło wielkiej literatury, ale ta historia kumpli z Belfastu ma w sobie urzekający koktajl humoru, ciepła i lirycznego spleenu, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Jedna z tych niepozornych lektur, w których można zakochać się na lata.
Recenzja: Rewelacja z Belfastu


WYRÓŻNIENIA

 
 S. C. Gwynne, "Imperium księżyca w pełni: Wzlot i upadek Komanczów, najpotężniejszego indiańskiego ludu w historii Ameryki Północnej"
Opowieść o wojnach białych Amerykanów z Komanczami, ze szczególnym uwzględnieniem epopei pół-białego wodza Quanaha Parkera i tragicznych losów jego matki Cynthii Ann Parker. Dla miłośników westernów lektura obowiązkowa, w barwny sposób naświetlająca mnóstwo niuansów, przewijających się w filmowym i literackim dorobku gatunku - od "Poszukiwaczy" Johna Forda po "Lonesome Dove" Larry'ego McMurtry'ego.
Recenzja: O zachodzie księżyca


Magdalena Rittenhouse. "Nowy Jork: Od Mannahatty do Ground Zero"
Reportaż-gawęda o najbardziej fascynującym mieście na świecie, pokazanym przez pryzmat jego mieszkańców - obecnych i tych z przeszłości. Perspektywa historyczna splata się z emocjonalnym, wręcz osobistym ujęciem, w którym czuje się kobiecą duszę.
Recenzja: New York, New York


James Ellroy, "Perfidia"
James Ellroy w wielkim stylu powraca do Los Angeles - tym razem w przeddzień ataku na Pearl Harbor. Wątki policyjno-kryminalne rzucone są na przebogaty obraz histerii wojennej, a Mistrz tworzy powieść historyczną jaką tylko on potrafi napisać - brudną, deliryczną i gorączkową.
Recenzja: Aniołowie o brudnych twarzach


James Clavell, "Tai-Pan"
Klasyk przygodowej epiki jeszcze przed "Shogunem" przedstawia awanturniczo-kupiecką fabułę wpisaną w XIX-wieczne dzieje Hongkongu. Mimo uproszczeń charakterologicznych, które składam na karb praw gatunku, malownicza i wielce wciągająca lektura.
Recenzja: Z rozmachem


POWTÓRKA ROKU

Zbigniew Nienacki, "Raz w roku w Skiroławkach"
Polski odpowiednik dzieła Boccaccia. Mazurska wioska jako "cały świat", a obejmująca równo rok fabuła to kopalnia przypowiastek, obserwacji, myśli, rubasznego humoru, doprawiona odrobiną ludowej mistyki. Coś pięknego.
Recenzja: Dekameron.pl


Wyróżnienie specjalne:
NAJBARDZIEJ WSTRZĄSAJĄCA KSIĄŻKA
W CAŁYM MOIM ŻYCIU

Stanisław Srokowski, "Nienawiść"
Kilka dni temu Wojciech Smarzowski zakończył zdjęcia do filmu o rzezi wołyńskiej, opartego na tym właśnie zbiorze opowiadań. Nie wiem jak on to nakręcił, ale książka jest z gatunku tych, które czyta się ze łzami w oczach, po jednej - dwie strony dziennie. Jedna z tych, które zapadają w człowieka na całe życie i do których nigdy się nie wraca. Ale trzeba znać. 
Recenzja: Zgroza... zgroza...



Ogólnie. Podsumowując miniony rok książkowy opisowo, z radością odnotowuję pojawienie się fascynującej "Serii Amerykańskiej" w wydawnictwie Czarne, jak również reedycję i promocję najlepszych dzieł Ellroya (Sonia Draga). Cieszy mnie również niewielki ale niewysychający strumyczek westernów - "Eskorta", "Zjawa", wznowienie "Małego Wielkiego Człowieka". Niewiele, ale zawsze to coś. Kto wie, może jeszcze kiedyś dożyję polskich wydań  nietłumaczonych dotychczas książek McMurtry'ego?

Z wielkim smutkiem pożegnałem zmarłego w lipcu E. L. Doctorowa. Był to pisarz szczególnie mi bliski. W przyszłym roku mam nadzieję ukończyć cykl krytycznoliteracki poświęcony jego twórczości, nad którym obecnie pracuję (m. in. stąd spore przerwy w blogowej aktywności). Dość wysoko ustawiłem sobie poprzeczkę, bo rzecz jest zakrojona na tuzin niełatwych do napisania tekstów, ale mam nadzieję, że się uda.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, jak miło korzysta mi się ze zbiorów DKK przy WBP w Lublinie - obie książki z "Serii Amerykańskiej", jak również czytane właśnie "Korekty" Franzena, pochodzą z tej puli. Joasiu, Marzenko - dziękuję.

Dziękuję też za inspirację całej odwiedzanej przez mnie i odwiedzającej ten zakątek blogosferze. Nie sposób wymienić wszystkich, więc wspomnę tylko, że z grona książek wyróżnionych przynajmniej dwie zawdzięczam Bibliożercy i Mikołajowi Marszyckiemu. Padmie dziękuję za wyjątkowo inspirujące teksty i wirtualne rozmowy (dzięki za "Drogę na Zachód"!), twoje Miasto Książek to dla mnie wyjątkowe miejsce w Internecie. Również Naia (dzięki za tekst o "Korektach" - już je czytam) , Agnes, Agata Adelajda, Paren, Jane Doe, Mary, Ann RK, Agnieszka Tatera, Joanna Janowicz, Kornwalia, Monika (GodSaveTheBook), Agnieszka (Czytam, bo...), Bazyl, Zacofany w Lekturze, Ambrose, Andrew Vysotski, Zbyszek Kwiatkowski, Marlow, Borys, Charlie The Librarian, Andrzej Appelt, eXperyment, Zsiaduemleko, Mariusz "Peckinpah", Wojciech Gołębiewski, Przynadziei, a także - last but not least - Stanisław Błaszczyna, Jerzy Sosnowski, Magdalena Rittenhouse, Mark Krajnak, Emilia Dziubak i wszyscy inni, o których chwilowo nie pamiętam - dzięki Wam i Waszym zakątkom Internetu świat jest ciekawszy i piękniejszy. Serio. Nie miejcie mi za złe, że rzadko komentuję Wasze wpisy - tak już mam, że zwykle stoję z boku i przysłuchuję się, a odzywam rzadko. Ale to, że na liście do przeczytania mam ponad 70 pozycji, to w ogromnej mierze Wasza zasługa - to Wy pisaliście o Simmonsie, Baricco, Franzenie, Morellu, Lemaitre'm, Crummeyu, Zajdlu, Cercasie, Ostergrenie, Zimbardo, Grzebałkowskiej. A Wasza twórczość autonomiczna - eseistyczna, fotograficzna, ilustratorska - pozwala mi zatrzymać się, zastanowić, zachwycić. Za tą możliwość wymiany myśli i wrażeń wszystkim Wam dziękuję. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.