Przejdź do głównej zawartości

Josif Brodski, *** (O nieśmiertelność śmierci nie poproszę...)

Za pięć dni 21. rocznica śmierci Josifa.


O nieśmiertelność śmierci nie poproszę.
I tchórz, i amant, i żebrak tkwi we mnie,
ale z dnia na dzień oddycham po trosze
coraz to czyściej, pewniej i przyjemniej.

Jakże szeroko mi jest na nabrzeżach,
jak zimno, wietrznie i wiecznie. Za szybką
w oknie obłoki. Obraz się rozszerza,
łamie się. Chmury mkną lekko i szybko.

Nie umrę latem, ani też w jesieni.
Zima nade mną swój całun rozpina.
Popatrz, kochana, w kącie się czerwieni
dzieląca mnie od życia pajęczyna.

Płonie, nie gaśnie, pełznie pod ubraniem
po mnie, jak gdyby rozgnieciony pająk.
Ale wydechy i wymachiwanie
rąk mnie od czasu jeszcze odgradzają.

Krzyczę czasowi o losie. Głos zda się
coraz smutniejszy. Gdy kierunek zmienię,
do siebie mówię z kolei o Czasie.
On odpowiada mi zawsze milczeniem.

Przeleć za oknem, zamigotaj ogniem,
i na knot chciwy zleć ptakom podobny!
Poszumem rzeki zadzwoń, zadzwoń po mnie
mój Petersburgu, mój dzwonie żałobny.

Czas może milczeć. Niech wypłacze żale
raczej wiatr, wiejąc przenikliwie, ostro.
Ale nad moją mogiłą żydowską
wciąż młode życie niech krzyczy wytrwale.

(tłum. Katarzyna Krzyżewska)




Grób Brodskiego w protestanckiej części cmentarza San Michele w Wenecji

Komentarze