Przejdź do głównej zawartości

Josif Brodski, "Nad wschodnią rzeką"

Mimo strachu przed pluskiem, idę z bólem głowy
w mdłym świetle zimowego południa wzdłuż płowej
rzeki niosącej błoto ku oceanowi,
który z takim rozmachem dzieli nas, że z czasem
udowodni wzrokowi drobiazgowość masy,
na co zwrócił uwagę karzeł olbrzymowi.

W  przewrotnym państwie siła ziaren i znaczenie
ma wyraz w stuku butów, wzroku wbitym w ziemię,
gdy bada wytrzymałość żwiru w Nowym Świecie.
Tam wszystko, co pamięta ciało stałe pro
vita sua, to ciepło cudzych bioder, to
także wiązanka suchych kwiatów na bufecie.

Autostado tlen zżera rycząc. Do ust sięga
i wypełnia je całkiem smak dwutlenku węgla.
Światło tkwi na źrenicy jak pył na ogarku.
Boli. Wciąż boli głowa.
Wiatr we włosach się schował.
Szumi tam i szeleści jak w brunatnym parku.

(1974, tłum. Katarzyna Krzyżewska)





Komentarze