Jak wskazuje okładka opatrzona filmowym kadrem, mamy do czynienia - i jest to chyba jedyny taki przypadek w ogromnym dorobku Józefa Hena (1923- ) - z przerobionym na powieść scenariuszem. Bo najpierw powstał popularny w swoim czasie serial, a dopiero później opowieść o ostatnich latach panowania Władysława Jagiełły uzyskała kształt ściśle literacki. Stąd możliwe było wykorzystanie na okładce fotosu z Gustawem Holoubkiem. Zresztą - jak przyznaje w pamiętnikach sam pisarz - postać litewsko-polskiego króla została napisana właśnie pod tego aktora. Jest to doskonale wyczuwalne, bo Jagiełło od pierwszej sceny emanuje charakterystycznym ojcowskim ciepłem i podszytą odrobiną autoironii mądrością, dla których to cech Holoubek był wymarzonym medium.
Jagiełło ukazany tu jest u schyłku życia - od śmierci trzeciej żony Elżbiety z Granowskich (1420) aż do własnego zgonu (1434). Przyjęcie tych cezur czasowych, z pominięciem dwóch wojen domowych na Litwie i wielkiej wojny z Zakonem Krzyżackim, pozwoliło nadać opowieści bardziej introwertyczną perspektywę. Trzy wyraziste osie fabularne - małżeństwo z młodszą o prawie 50 lat księżniczką litewską Sonką (Zofią) Holszańską, zmienne powodzenie w polityce zagranicznej i skomplikowane relacje z polskimi panami - tworzą konstrukcję wystarczająco wszechstronną, byśmy poznali Jagiełłę pod każdym możliwym kątem. Historia związku z Sonką, przez wiele lat najbliższą królowi osobą, odsłania najbardziej intymne oblicze starzejącego się, choć młodego duchem króla. Nieustające dyplomatyczne spory z Krzyżakami pokazują go jako przenikliwego i pragmatycznego dyplomatę, wszelako całkowicie brzydzącego się nieuczciwością. Z kolei szczera sympatia wobec czeskich husytów idzie w parze z chęcią utarcia nosa zbyt pewnym siebie rodzimym dostojnikom - jednako świeckim i kościelnym. Ci bowiem, podzieleni na mniej i bardziej niechętnych wobec Litwina na polskim tronie, bardziej dbają o własne interesa, niż o wspólny z królem front wobec obcych instancji, zwłaszcza wobec dworu cesarskiego. A i młodej królowej, ledwo co ochrzczonej Litwince, chętnie pokazaliby jej miejsce w szeregu. Niełatwe są też relacje króla Władysława z porywczym Witoldem - bliskim sercu bratem stryjecznym, ale jednocześnie pełnym niezaspokojonych ambicji Wielkim Księciem Litewskim, nie zawsze godnym bezgranicznego zaufania.
Tak pokrótce przedstawia się sytuacja Jagiełły, do którego mamy dostęp dzięki Olesce, błaznowi (postać autentyczna), który jest królewskim sumieniem i lustrem. W przyjętej konwencji mieści się wspaniale gawędziarski styl jego relacji, nieukrywające sympatii spojrzenie na starego króla, a także wszechwiedza narratora. Wszak jako błazen, bliski sercu i zaufany władcy, nie odstępował go niemal ani na chwilę, będąc świadkiem wielu spotkań "w cztery oczy" ("On jest mną" - powie o Olesce król). Gawędziarski, jako się rzekło, styl powieści, nie przekracza granic kosmetycznej archaizacji - ot, na tyle, by stworzyć nastrój, ale nie zakłócić odbioru. Jasnym jest, że powieść ta jest nie rekonstrukcją, a raczej współczesną interpretacją. Nie to jest jednak najważniejsze - podobnie jak drugorzędne znaczenie mają widoczne tu i ówdzie szwy, zdradzające scenariuszowe pochodzenie tekstu. Królewskie sny uwodzą przede wszystkim ogólną mądrością przekazu, lekkością w kreśleniu dających do myślenia spostrzeżeń, przenikliwością i ciepłem wyrażanych sądów. Głównym ich wyrazicielem pozostaje oczywiście Jagiełło, w stopniu zdecydowanie większym, niż będący narratorem Olesko. Choć i jemu nie brak rozumu, to głównym bohaterem pozostaje niepodzielnie król Władysław - postać wykreowana bez jednej fałszywej nuty, z gatunku tych, które żegna się z wielkim żalem. A to już zasługa autora, który przez postać mądrego władcy potrafił przekazać mądrość własną. I stworzyć powieść historyczną z duszą, mniej skoncentrowaną na scenografii, a bardziej - na ludziach.
Ode mnie: 5,0 / 6
Józef Hen, Królewskie sny. Warszawa : Iskry, 1989.
Odwrotną kolejność w dorobku Hena miał też Toast/Prawo i pięść - najpierw ukazał się jako scenariusz a potem został przerobiony na powieść - nie najwyższych, niestety, lotów.
OdpowiedzUsuńI tak, i nie. Rzeczywiście, pisałeś o tym - scenariusz miał publikację prasową przed powieścią. Ale film ma w czołówce zapis "Scenariusz Józef Hen na podstawie powieści własnej pt. "Toast"", co wskazuje, że najpierw JH napisał powieść a później scenariusz, tylko kolejność publikacji była odwrotna (odpowiednio 1963 i 1964). Tak podaje Twoje źródło. W przypadku "Królewskich snów" bezsprzecznie pierwszym tekstem był scenariusz (pisze o tym sam JH w 2. tomie "Nocy bezsennych"), następnie dopiero znowelizowany, czy jak tam nazwać przerobienie go na powieść.
Usuń