Przejdź do głównej zawartości

Terror, studium przypadku ("Cezary Łazarewicz, "Żeby nie było śladów")

Powinna znaleźć się na liście lektur obowiązkowych klas maturalnych.




Tym razem krótko, gdyż piszę z doskoku, spomiędzy naprawdę wielu zajęć. Ale tej akurat książki nie chciałbym przemilczeć, nawet jeśli napisano o niej tak dużo, że nie zostało w sumie wiele do dodania. Sam o sprawie śmierci Grzegorza Przemyka słyszałem nieraz, ale nigdy jakoś mocno nie zgłębiałem tych wydarzeń, ani też późniejszych z tamtymi powiązanych, a sięgających już lat całkiem niedawnych (mam na myśli śledztwa i procesy). Reportaż historyczny Łazarewicza pokazuje aparat państwa tamtego okresu w skrajnie cynicznym i bezlitosnym działaniu, a zwykłych mieszkańców - w zderzeniu z tą pracującą jak walec machiną. Owszem, tryby tu i ówdzie zgrzytają wskutek tarć między resortami, ale prawdę mówiąc obraz ogromu zaangażowanych sił wobec grupki ludzi zastraszanych i przeżywających lata (bo nie chwile) grozy - jest porażający. Jestem głęboko przekonany, że Żeby nie było śladów powinno znaleźć się na liście lektur obowiązkowych klas maturalnych i więcej wiedzy o PRL wyciągnęła by zeń młodzież, niż ze wszystkiego, co może zaserwować taki czy inny podręcznik. Wiedzy, a bardziej - zrozumienia, tego czym był i jak działał aparat terroru. Drobiazgowa rekonstrukcja i przejmująca narracja, niepozbawiona osobistego tonu ale szczęśliwie pozbawiona zaślepienia, składa się na książkę, która jest jednocześnie próbą możliwie dokładnego ustalenia prawdy, jak i przejmującym hołdem wobec ofiar - zabitych, zmarłych, jak też "tylko" złamanych. Jest tu też dużo materiału do refleksji, również o współczesności. Dzieło ważne, znakomicie napisane i warte wszystkich otrzymanych nagród. 


Ode mnie: 5,5 / 6



Cezary Łazarewicz, Żeby nie było śladów; Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2016.



Komentarze

Prześlij komentarz