Przejdź do głównej zawartości

Przypowieść o wyborze (Ursula Le Guin, "Grobowce Atuanu")

To epika, ale z wyraźnym kierunkiem introwertycznym, miejscami wręcz o medytacyjnym charakterze, podana ze smakiem i wyczuciem niuansów godnym wielkiej literatury. 




Druga odsłona klasycznego cyklu o Ziemiomorzu jest tak bardzo odmienna od poprzedniczki, jak tylko może być historia dziejąca sie w tym samym uniwersum. Czarnoksiężnik to powieść drogi, dynamiczna historia dojrzewania, prezentacja barwnego i rozległego świata. Grobowce to rzecz osadzona w jednym tylko zakątku, kameralna, skupiona. I pozornie oderwana od poprzedniczki. Pozornie, bo ostatecznie wszystko się zazębia jak powinno.

Tenar, dziewczynka wyznaczona przez Los i Wiarę na kapłankę grobowców Bezimiennych, od najmłodszego dzieciństwa dorasta w zamkniętym klasztorze, pod przybranym imieniem Arhe przygotowując się w surowych warunkach do pełnienia zaszczytnej roli. Tyle, że wiara ta jest, jak z czasem sobie uświadomi, traktowanym instrumentalnie nawet przez starsze, surowe kapłanki martwym reliktem, z którym nie liczy się świat zewnętrzny. W iście średniowiecznej atmosferze nastąpi wyłom, kiedy los ześle intruza w postaci znanego z poprzedniego tomu młodego czarnoksiężnika Geda. Tenże w podklasztornych labiryntach poszukuje pewnego artefaktu....

W budzącej dreszcz scenerii klasztornego Podgrobia Le Guin przeprowadza reinterpretację mitu o Tezeuszu i Ariadnie, przede wszystkim jednak przedstawia drugą, odmienną od poprzedniej, historię o dojrzewaniu. Sednem jest konieczność wyboru między powinnością a wolnością, między tym co wpojone od dzieciństwa, a tym, co odsłania się, gdy dojrzewający umysł wybija się na niezależność. Podobnie jak Czarnoksiężnika, a może nawet bardziej, historię Tenar czytam na wpół świadomie w kluczu nastoletniego odbiorcy, rozważając dylemat między kursem bezpiecznym, zgodnym z oczekiwaniami "kapłanek" (rodziców), a zewem autonomii, który ciągnie w nieznane, być może groźne, ale upojne. Wpisany jest w to też wątek fascynacji drugim człowiekiem i jego światem, a wielobarwne napięcie między Tenar i Gedem jest podana ze smakiem i wyczuciem niuansów godnym wielkiej literatury, wielkiej pisarki. Mimo że Grobowce mają zupełnie niepozorne rozmiary, wypełnione są detalami z olśniewającą wyobraźnią, gęste od niesamowitej atmosfery i zupełnie mimochodem rozszerzają wiedzę o Ziemiomorzu. To epika, ale o introwertycznym, miejscami wręcz o medytacyjnym charakterze. Jakże odmienna od barokowo rozbuchanego w przestrzeni i czasie tolkienowskiego Śródziemia, którego wizja, bez umiaru obudowana genealogiami i fantasy-etnografią, zbyt często przypomina sztukę dla samej sztuki. U Le Guin nie ma tej światotwórczej ostentacji, natomiast jest skupienie na życiu wewnętrznym bohaterów, na znaczeniach i symbolach, dzięki czemu bez porównania lepiej znosi próbę czasu. Zwróćcie uwagę na przykład na rolę imion - już w tamtym tomie znana była ich moc, ale jak tutaj jest ona wykorzystana! A jeśli dodać nieprawdopodobną wręcz urodę opisów i - last but not least - elementy żeglarskie, bo w końcu jesteśmy na Archipelagu - to wpadam w ten świat bez zastrzeżeń.    

Ode mnie: 5,5 / 6

  


Ursula K. Le Guin, Grobowce Atuanu (The Tombs of Atuan); przeł. Piotr W. Cholewa. Warszawa: Prószyński i S-ka, 1996.



Komentarze