Przejdź do głównej zawartości

Lekcja historii klasycznej (Thornton Wilder, "Idy marcowe")

Wilder jest myślicielem-humanistą i w historii starożytnej nie szuka towarzyskich skandali, ale koncentruje się przemyśleniach swoich bohaterów i znaczeniach, osobistych bądź symbolicznych, jakie niosą poszczególne fakty.




Nazwisko Wildera poznałem kompletując listę pulitzerową, gdyż w 1928 roku był laureatem za powieść Most San Luis Rey (nagrodę tę otrzymał potem jeszcze dwukrotnie za sztuki teatralne). Napisał w życiu sporo, a dwie dekady po Moście... opublikował powieść epistolarną o Juliuszu Cezarze. A dokładnie o ostatnich miesiącach życia Dyktatora, z nieuchronną kulminacją w dniu 15 marca 44 p.n.e., wskazaną juz w tytule.

Nieczęsto spotykany gatunek powieści epistolarnej, której najsłynniejszym chyba przykładem są Niebezpieczne związki de Laclosa, zaś najnowszym wspaniała Solfatara M. Hena, to w wydaniu amerykańskiego pisarza kolekcja przeszło 70 listów, raportów i wierszy (skądinąd tylko te ostatnie są autentyczne), pogrupowanych w precyzyjnie przemyślanych czterech kolekcjach. Każda kolejna część zaczyna się wcześniej i kończy się później niż poprzednia, począwszy od pierwszej, ograniczonej do jednego miesiąca 45 roku p.n.e. Ostatnim dokumentem w książce jest relacja Swetoniusza o zabójstwie Cezara. Zanim jednak do tego dojdzie, zagłębimy się w galimatias animozji, ambicji, przemyśleń i namiętności toczących rzymskie wyższe kręgi. Centralną postacią jest tu Juliusz Cezar, którego działania i motywacje poznajemy z listów, za pośrednictwem których komunikuje swoje decyzje, oraz tych pisanych do zaufanego niewidomego przyjaciela na Capri - a tylko wobec niego władca świata odsłania swoje najgłębsze wątpliwości i refleksje. Stąd nieraz listy Cezara do Turrynusa tłumaczą rzeczywiste motywy, stojące za rzeczowymi listami do innych. A jest o czym pisać, bo Cezara otacza gęstniejąca atmosfera niechęci wśród rzymskiej arystokracji, mściwa namiętność fascynującej i nieobliczalnej skandalistki Klodii, podszyta niejasnością przyjaźń z Markiem Brutusem, a emocje u wszystkich budzi też wizyta królowej Egiptu w Wiecznym Mieście. Nie zabraknie oczywiście zamachów, a nawet profanacji obrzędów religijnych. Choć nie warto uczyć się od Wildera szczegółów historii klasycznej, gdyż dla potrzeb opowieści poprzesuwał niektóre wydarzenia, o czym zresztą lojalnie uprzedza we wstępie.

Szkatułkowa konstrukcja odsłania stopniowo motywacje bohaterów i następstwa ich czynów, ale prócz tego czteroaktowa struktura wyodrębia pewne tematyczne dominanty. Pierwsza porcja listów rozstawia figury i rozrysowuje zależności między nimi, druga koncentruje się na miłości i relacjach osobistych, w trzeciej dominującym tematem jest religia i jej rola społeczno-polityczna - przy czym tu trzeźwe spojrzenie Cezara na obrzędy i "wolę bogów" ujawnia, jakim wdzięcznym jest ona narzędziem manipulacji. Ostatnia część dokłada do tego zadumę nad przemijaniem i spaja wszystko w spójną, domykającą się całość. Thornton Wilder jest przy tym myślicielem-humanistą i nie szuka towarzyskich skandali, ale koncentruje się przemyśleniach swoich bohaterów i znaczeniach, osobistych bądź symbolicznych, jakie niosą poszczególne fakty. Ważnym spoiwem jest tu polityka, przy czym raczej rozumiana jako sztuka zarządzania społeczeństwem, a nie sztuka intrygi, bo pisarza zupełnie nie obchodzą personalne rozgrywki i ta sfera jest niemal nieobecna. Nad wszystkim unosi się za to autorska refleksja o relacjach człowieka zarządzającego z zarządzanym, o władzy jako darze i zobowiązaniu, o odpowiedzialności męża stanu i samotności jednostek wyrastających ponad innych swojej epoki. A także o równości wobec nagiego faktu, że wszyscy tak czy inaczej umrą. 

W Idach marcowych Wilder pożenił tradycyjną epistolarną formę z nowoczesną (nie tylko jak na swoje czasy) refleksją, łączącą emocjonalny i socjologiczny wymiar polityki. Z racji mnogości szczegółów, zwłaszcza niuansów powracających wydarzeń, powieść domaga się dwukrotnej lektury, niemniej mimo pozornie ciężkiej w odbiorze materii wciąga w sieć osobistych zależności i uwodzi mądrością Cezarowych przemyśleń, wśród których nie brak zdań wartych zapamiętania. Dyktator Rzymu w ogóle jest tu postacią większą niż życie, a na pewno wyrastającą ponad swoją epokę (skądinąd widziałem go wciąż z twarzą Ciarana Hindsa z wybitnego serialu HBO). Idy mają też sporo pokrewnego ze słynnym Ja, Klaudiusz Gravesa i dla miłośników tej powieści są szczególnie wskazane: stanowią dzieło pokrewne stylistycznie, równie barwnie ożywiające starożytny Rzym i jego mieszkańców, a finałowe partie niemalże stykają się z początkiem narracji cesarza-jąkały.

Ode mnie: 5,0 / 6


Thornton Wilder, Idy marcowe (The Ides of March) ; przeł. Mira Michałowska, wiersze Katullusa przeł. Anna Świderkówna. Warszawa : Państwowy Instytut Wydawniczy 1973.


Komentarze