Przejdź do głównej zawartości

Josif Brodski, "Pobudka"

Ptaszki siadają na drzew sękach.
Wyrobnik-zuch podwija rękaw.
W akademikach, studenterio,
budzisz się, zlana nocną spermą.

Choć absurdalne w swojej formie,
obłoki budzą tym euforię,
że wyglądają (rzecz przedziwna)
jak logika kumulatywna.

Słońce-detektyw błyska w oczy
odznaką światu, który w nocy
źle się sprawował. Rozczochrane
masy na pierwszą idą zmianę.


Popatrzmy teraz na to, co się
zdarzyło tylko raz w kosmosie:
życie na Ziemi. Wiele ponęt
ma ono - szczęściem, nie dla komet.

Jak o film, który sam się skazał
na wyświetlanie na pokazach
specjalnych - życie podbić może
widza, choć akcją budzi grozę.

Lecz czystość, cechująca lazur
w górze, wyjaśnia nam od razu,
czemu moralne nasze prawa
nie otrzymają w niebie brawa.

To, za co zwykleśmy winili
bogów, uważa się w tej chwili
za grę cząsteczek i przypadku.
Lepsza już blaga naszych dziadków.

Bez związku jednak z całym mrowiem
przyczyn i skutków- jedno powiem:
człowiek jest rad, jeżeli rano
wśród tego mrowia może stanąć.

Złocony zorzą, czuje dumę,
że, wzorem swej planety, umie
patrzeć spokojnie, bez grymasów
w twarz tego i przyszłego czasu,

bo jeśli się odrzuca wszystko,
co wmusza nam swe towarzystwo,
głaz robi się od głazu twardszy.
Serce też. Ale głaz jest trwalszy.

(1996, tłum. Stanisław Barańczak)





Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Będą jeszcze 22 wiersze - tyle poniedziałków zostało do końca roku. No chyba, że zamiast jednego bądź dwóch będą fragmenty z esejów albo mowy noblowskiej.
      2. Żadnej książki nie skopiowałem w całości.
      3. To prawda, dzięki Brodskiemu trzaskam dwa posty w tygodniu zamiast jednego. Sprytne, nie?
      4. Jakbym umiał pisać recenzje, to pracowałbym w "New York Review of Books".
      5. Niewypał. Jeden wyraz.

      Usuń

Prześlij komentarz