Przejdź do głównej zawartości

Ważne są pauzy (Jennifer Egan, "Zanim dopadnie nas czas")

W zmiennych sceneriach i lokacjach (głównie Nowy Jork i San Francisco, ale tez Neapol i Kenia) Egan próbuje uchwycić ducha zmieniających się czasów, ale w istocie bardziej interesuje ją upływ czasu z perspektywy wewnętrznej: jako dojrzewanie i przemijanie jednostki. 



Książka-laureatka Pulitzera z 2011 to literacka hybryda. Składające się na nią 13 opowiadań znakomicie sprawdzałoby się jako autonomiczne teksty, zresztą niektóre z nich były wcześniej drukowane w prasie, m.in. w New Yorkerze. Ale zebrane w jeden tom stanową całość - z założenia fragmentaryczną i niepełną, ale jednak niewątpliwie całość. Jej strukturę pozostaje otwarta, pełna niedopowiedzeń i łatwo można sobie wyobrazić sagę, która wypełnia wszystkie luki. Egan natomiast wybiera z życia swoich bohaterów takie epizody, które w połączeniu z rozbudowaną warstwą refleksyjną pozwalają jej na wyraziste portrety ludzi i czasów. Wychodząc od osoby producenta muzycznego Benniego Salazara (na zakręcie kariery, rozwiedziony, są lata 90.) poznajemy w kolejnych odsłonach jego uroczą asystentkę Sashę (skrywającą mroczną przeszłość i pewne problemy psychiczne) oraz kilkoro przyjaciół z burzliwej punkowej młodości. Mentor Benniego z tamtych lat jest bohaterem epizodu z afrykańskiego safari - i kolejnego, tym razem u schyłku życia. Dawni członkowie punkowej kapeli powracają w kolejnych scenach i różnych konfiguracjach, oglądani to z bliska, to znów pokazywani w tle tylko na tyle, by uchwycić połączenie z innymi historiami. I taki gobelin obejmuje szmat czasu - od lat 70. do bardzo niedalekiej przyszłości (ok. 2020 r.).

Kolejne odsłony, uderzające zmieniającymi się sytuacjami osobistymi bohaterów, prowokują do domysłów na temat tego co działo się "pomiędzy", ale też do refleksji, jak nieprzewidywalne jest ludzkie życie. Jak z czasem ustatkowują się osobowości zwichrowane, a inne - z potencjałem na sukces - kończą jako bezdomni. Ale też - jak dzieciństwo i młodość determinują postępowanie w życiu dorosłym. Jak czasem strata, zdawałoby się druzgocąca, bywa szansą. A może podjęcie owej rzekomej szansy to tylko wyraz kapitulacji, kompromisu z Losem? Egan nie daje kategorycznych  odpowiedzi, nie ocenia. Natomiast przygląda się z empatią i daje przestrzeń do zastanowienia, jak niewiele wiemy o człowieku, którego życie stawia nam na drodze. Odsłania nam wiedzę o bohaterach, jakiej często nie posiadają spotykający ich inni ludzie - a każdy nosi w sobie przeżyte dramaty, blizny po odniesionych ranach, ma swoje wrażliwe miejsca, mniejsze lub większe odchyły i wstydliwe tajemnice. W rzeczy samej do tak skonstruowanego zbioru 13 opowiadań można z powodzeniem dopisać 7,5 miliarda kolejnych epizodów (i wszystkie byłyby połączone!).

W zmiennych sceneriach i lokacjach (głównie Nowy Jork i San Francisco, ale tez Neapol i Kenia) Egan próbuje uchwycić ducha zmieniających się czasów, ale w istocie bardziej interesuje ją upływ czasu z perspektywy wewnętrznej: jako dojrzewanie i przemijanie jednostki. Zmiany cywilizacyjne, tu portretowane w skali mikro głównie jako zmieniające się sposoby przeżywania muzyki, style, sposoby rejestracji dźwięku i kształt rynku muzycznego, stanowią istotny czynnik zmian w życiu bohaterów. Zmieniają się też sposoby komunikacji między nimi - nie bez kozery przedostatnie opowiadanie, skądinąd może najbardziej poruszające, ma formę prezentacji z Powerpoincie. Muzyka ostatecznie też łączy starych i młodych w świetnej finałowej scenie masowej, w której jest ratunkiem przed rozpaczą. A powieść, mimo niewesołej materii, zyskuje walor akceptacji - mimo wszystko - nieuniknionego przemijania. Ważne jest jak spożytkuje się swój czas, dlatego istotna jest sama materia codziennego życia, ukryta pomiędzy zdarzającymi się spektakularnymi faktami - podobnie jak pauzy, które w piosenkach rockowych wytrwale bada chłopiec z Zespołem Aspergera. Pisarka eliminując wiele kluczowych momentów biografii swojej gromadki (choć na szczęście nie wszystkie), pozostawia z uczuciem niedosytu, ciekawości, bo chciałoby się więcej jeszcze dowiedzieć niż to co podane między wierszami. Ale przecież o nikim nie możemy powiedzieć, ze wiemy o nim wszystko. Więc niech tak zostanie.

Ode mnie: 5,0 / 6


Jennifer Egan, Zanim dopadnie nas czas (A Visit from the Goon Squad); Tłum. Katarzyna Waller-Pach. Poznań: Rebis, 2011.




Komentarze

  1. Przeczytałem na Wikipedii, że autorka jako główne inspiracje wskazała "W poszukiwaniu straconego czasu" i "Rodzinę Soprano". Ciekaw mieszanka. Dodam sobie do listy na Goodreads ;)

    PS Choć to kolejny kamyk do ogródka dziwnie przetłumaczonych tytułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe inspiracje... chyba nigdy bym nie skojarzył. Proust to może jeszcze, na jakimś dalekim meta-poziomie, ale Sopranos?... Hm.

      Usuń
  2. Lata temu kupiłem tę książkę w śmiesznie niskiej cenie, ale jak na razie leżakuje sobie i czeka na swoją kolej. Dzięki Twojej recenzji przynajmniej przypomniałem sobie o jej istnieniu ;) No i już wiem, że faktycznie warto po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz