w 21 roku przeczytałem... 21 książek. Spadek o 2 względem roku poprzedniego. Z nich 11 doczekało się recenzji (piszę wyłącznie o literaturze pięknej, a czytam też inne książki). O dwóch kolejnych będzie mowa poniżej. Graficzne przedstawienie roku w książkach można znależć na niezawodnym GOODREADS.
Więc:
NAJLEPSZA LEKTURA 2021 ROKU:
Quentin Tarantino - Pewnego razu w Hollywood
Książkowa wersja częściowo znanej z filmu historii to smakowita zabawa zwłaszcza dla kinomanów. To - typowo dla Quentina - kilka opowieści naraz, w dodatku z pogłębioną warstwą refleksyjną i alternatywnym podejściem do wielu znanych z ekranu wydarzeń, np. dostajemy znacznie rozbudowaną fabułę westernu "Lancer". Dla niektórych Pewnego razu... to była i jest historia nudna i nieciekawa (może taka być), a stylistycznie przeciętna (niewykluczone, że taka jest), ale mnie osobiście żadna inna książka w 2021 roku nie dostarczyła większej czytelniczej uciechy.
Recenzja: Wyznanie wiary w kino
Ponadto:
WYRÓŻNIENIA:
Szczepan Twardoch - Król
Szczepan Twardoch to osobowość kontrowersyjna (swoją drogą przyszło mi do głowy, że jego nazwisko to pseudonim - czy nazywając się Miękkoch też byłby taki bezkompromisowy? ;-) ). No ale kontrowersje te nie miały znaczenia w moim odbiorze Króla. Ten zaś jest gangsterską epiką pełną gębą, świadomą gatunkowych uwarunkowań i ograniczeń, ale ramy konwencji wypełnione są cudownie sugestywnym obrazem życia przedwojennej Warszawy. Do tego mamy odrobinę zadumy nad winą i pamięcią. Nie wszystko w Królu zagrało (np. pretensjonalna metaforyka), ale wprost ocieka on szorstko-melancholijnym klimatem i jest kapitalnym przykładem literatury środka najwyższej próby.
Recenzja: Dawno temu na Nalewkach
Oraz:
Maciej Hen - Beatlesi w Polsce
Podróż Macieja Hena po zjawisku beatlemanii w Polsce, łącząca panoramę społeczną Polski na przestrzeni ponad-półwiecza we wspominkach fanów zespołu, przyczynek do historii Wielkiej Czwórki oraz osobiste refleksje o ich najlepszych płytach, odsłoniła także dla mnie Beatlesów całkiem na nowo. Cały zeszłoroczny lipiec spędziłem na balkonie z tą własnie książką i coraz to kolejnymi piosenkami, a później przesłuchując całe albumy jednocześnie z opisami Hena. Tamto lato było dla mnie przełomem w odbiorze Żuków (wcześniej, poza 3 albumami, bez entuzjazmu), a ponadto książka jest poznawczo tak ciekawa, że głowa mała.
Recenzja: Pasja
Kocia wzMIAUKa od Dylana
Drugi koci tytuł, to prześmieszna satyryczna książeczka, ukazująca typowe małżeństwo oczami Typowego Kota. W krzywym zwierciadle ironicznego kociego spojrzenia można zobaczyć nonsens wielu ludzkich zachowań oraz podejrzeć - też satyrycznie ujęty - koci sposób postrzegania świata. Wyrazista osobowość pełnego godności czworonoga determinuje jego obserwacje, w których pewien absmak wobec jego domowników łączy się wyrozumiałym politowaniem. Oczywiście są sprawy, wobec których trudno zachować spokój - na przykład miska lub prosto stojące zdjęcie (zob. okładka). Ilustracje Macieja Zaręby (plotki głoszą, że stoi on także za tekstem, ale to głosy nieżyczliwych kotom indywiduów) są tu integralną częścią historii i wydatnie rozszerzają wiedzę o perypetiach całej trójki - zwłaszcza oczywiście kota. W sumie - książka, której autor i narrator w jednej osobie nazywa się Nieteraz - nie mogła się nie udać :)
I to by było na tyle. Co do przyszłości, od kilku lat nie planuję już naprzód doboru lektur, ale nie da się ukryć, że kilku pisarzy czytuję systematycznie. Nadrabiam zaległości bądź przypominam sobie znane już tytuły i przy tej okazji uzupełniam braki na blogu. Z czasem w przypadku tych czterech nazwisk zarysowała się możliwość dotarcia do kompletności, co byłoby dla mnie sporą satysfakcją. W każdym razie obecnie regularnie czytam i opisuję dorobek Larry'ego McMurtry'ego (w planach jeszcze 4 recenzje), E. L. Doctorowa (brak jeszcze 3), Jamesa Ellroya (jeszcze 5) i Michaela Crummeya (jeszcze 2). Tempo nie jest szałowe, ale za to jest stabilne - po 1 książce na 1-2 lata. Akurat te cztery nazwiska to pisarze dla mnie dość szczególni i miło byłoby stworzyć taką kompletną bazę recenzji ich książek (nie zadając sobie przy tym pytania pocotokomu).
Resztę lektur, poza wymienionymi nazwiskami, dobieram pod wpływem impulsu z długiej listy zaległości (obecnie prawie 150). Dla ciekawskich - to co czytam poza beletrystyką, krąży wokół tematyki japońskiego Zen i współczesnego stoicyzmu.
Na koniec życzę wam odnalezienia w książkach spokojnego azylu, bo świat poza nimi przecież znowu stanął na głowie...
Ech, muszę w końcu coś więcej McCarthy'ego przeczytać... A do Twardocha byłem neutralnie nastawiony i wielkiej chęci nie miałem, ale Twoja opinia mnie przechyla w stronę "zainteresowany".
OdpowiedzUsuńW recenzji masz szerszy ogląd, ale chyba ją czytałeś. Ja polecam ("Króla", nie recenzję).
Usuń