W nakreślonej tu fabule i świecie nie ma za grosz wiarygodności. Druga odsłona planowanego na cztery tomy wojennego cyklu, którym mistrz kryminału zamierza połączyć wątki i postacie swoich już istniejących wcześnieszych siedmiu dzieł. Niestety wygląda na to, że krewki pisarz na stare lata zakochał się bez pamięci we własnym stylu i pisząc o Los Angeles w pierwszych miesiącach po Pearl Harbor (styczeń-kwiecień 1942) zapomniał jak prowadzi się fabułę i konstruuje wiarygodnych bohaterów. W efekcie powieść obejmująca trzy miesiące akcji liczy aż 826 stron, a jej fabuła, zbudowana - klasycznie dla Ellroya - z trzech splatających się śledztw kręci się większość czasu w kółko. Kolejne osoby powtarzają tu całymi stronami stwierdzenia dopiero wygloszone przez innych, dochodzą po kilka razy do tych samych wniosków, drepczą w miescu i pakują w siebie kolejne kilogramy benzendryny, która zresztą, jak się zdaje, wcale nie rozjaśnia im umysłów. No właśnie - używki i cała reszta. Gliniarze Ellroya ...
Wszyscyśmy z płócien Hoppera? ("W świetle i w mroku. Opowiadania inspirowane malarstwem Edwarda Hoppera", red. Lawrence Block)
Zbiór bardzo nierówny, jak wiele podobnych przedsięwzięć.